niedziela, 30 czerwca 2013

Stalowe refleksje, czyli "Człowiek ze Stali" moim okiem.

Uwaga: poniższy tekst zawiera tylko jeden spoiler, mianowicie - Clark Kent jest Supermanem. Innych spoilerów brak.

No i stało się, obejrzałem nowego Supermana. Właściwie to obejrzałem go już w momencie premiery, ale jak do tej pory nie miałem zbytnio czasu, żeby co nieco na ten temat napisać, a napisać by wypadało, bo czekałem na ten film od bardzo dawna. Czy spełnił moje oczekiwania? Trudno powiedzieć, bo i tak i nie.



Tak jak napisałem na wstępie, oczekiwania miałem spore i nie ma co ukrywać - nie mogłem się wręcz doczekać premiery. No bo jak tutaj nie czekać na film, w którym głównym bohaterem ma być jeden z twoich ulubionych bohaterów komiksowych z dzieciństwa? To nie ważne, że facet zakładał czerwone majtki na niebieskie getry i łamał wszelkie prawa logiki, o fizyce już nie wspominając. Superman był po prostu zajebisty i ta zajebistość potrafiała sprawiać, że przymykało się oczy na wszystkie te "niewygodne" sprawy. Był po prostu COOL, był superbohaterem, który zawsze ratował wszystkich z opresji, w dodatku był niezniszczalny, potrafił latać i strzelać laserem z oczu. Za dzieciaka takie "moce" imponowały. I choć od małego preferowałem bardziej postacie, takie jak Batman, Wolverine, Venom, czy Lobo, to jednak fakt faktem jarałem się wszystkimi bohaterami z komiksów. A trzeba jeszcze zaznaczyć, że za mojej młodości niektóre z komiksów to były wręcz białe kruki w Polsce, trudne do zdobycia.



Choć jestem teraz już dorosłym facetem, to do dziś na półce mam rarytasy z tamtych czasów, takie jak pierwszy "Aliens vs Predator", "Weapon X", "Lobo - Ostatni Czarnian", czy wydrukowany na czarnym, zostawiającym ślady na palcach papierze "Batman vs Predator". Prawdziwe klasyki. Takie właśnie były uroki tamtych czasów. Pięknych czasów musze dodać, bo obecnie takich klimatów już nie ma. Internet zniszczył urok wielu rzeczy.



O ile postać Batmana była dość prosta do "reaktywacji" w stylu nolanowskim, to jednak jeśli chodzi o Supermana nie bardzo byłem sobie to w stanie wyobrazić. Zastanawiałem się jakim to niby magicznym sposobem panowie Nolan i Snyder przeniosą do poważnego filmu postać, która ubiera majtki na spodnie (getry) ;)



Po obejrzeniu wszystkich trailerów (przepięknych trailerów swoją drogą) miałem jeszcze większą zagwozdkę, bo Snyder ewidentnie pokazał, że idzie w kierunku realizmu i bardziej opowieści o człowieku (kosmicie), niż w stronę bajki o cukierkowym bohaterze ratującym świat. Dokładnie w takim samym kierunku w jakim poszedł Nolan ze swoją wizją Batmana. W dodatku, co najlepsze - nie kto inny, ale właśnie wspomniany przed chwilą Christopher Nolan został producentem nowego filmu o Supermanie. Powstała więc ekipa dowodzona przez dwóch ludzi, ludzi, którzy doświadczenie w ekranizacjach komiksów mają i co najlepsze - mają na swoich kontach naprawdę doskonale filmy. Trylogia Batmana broni się sama i choć ostatnia część jest zbytnio przerysowana, to i tak Nolan dokonał z Batmanem rzeczy wręcz niemożliwej do zrealizowania i na swój sposób wskrzesił jedną z moich ulubionych postaci z dzieciństwa. I choć preferuję bardziej wizję Tima Burtona (ahh, ten brudny, groteskowy klimat) to wizję Nolana również "kupiłem", bo była zwyczajnie inna - postawiona na realizm i na pokazanie bardziej postaci Wayne'a, a nie Batmana. Bardzo podobnej rzeczy dokonał Snyder ze swoimi "Watchmenami". Nakręcił dramat oparty o kartki komiksu. Doskonały dramat, trzeba przyznać - film bardzo dojrzały i poważny. Nikt nie wierzył wtedy, że mu się to uda, a gdy film wszedł do kin, to krytykom opadły szczęki. Snyder dokonał niemożliwego, wyniósł ekranizację komiksu na zupełnie inny poziom robiąc z niego małe arcydzieło. Doliczmy do tego ekstremalnie napakowaną testosteronem ekranizację "300" również w reżyserii Snydera i mamy już na tapecie dwóch naprawdę solidnych twórców, jeśli chodzi o branżę filmową. Czy więc można spodziewać się marnego filmu mając za producenta samego Christophera Nolana, a na stołku reżyserskim "zaprawionego w boju - This is Spartaaa!!!" Zacka Snydera? No właśnie nie można i w tym niestety jednocześnie tkwi problem, bo mając takie nazwiska -  oczekiwania co do filmu rosną w postępie logarytmicznym. Czy więc im się udało? I tak i nie.

Jak się nie zgodzisz na trójkącik bejbe, to wysadzimy z orbity w powietrze twoje osiedle.

Może więc najpierw opiszę to co się moim zdaniem nie udało, a póżniej trochę posłodzę.
Amy Adams w roli Lois Lane całkowicie jakoś tutaj nie pasowała do całości. Jej postać jak dla mnie nie ma w ogóle żadnego charakteru i jest sztuczna. Nie wiem czyja to wina - czy scenariusza, czy samej aktorki, ale z jej strony tak jakby nie czuć tej "chemii", która mimo wszystko być powinna, bo przecież jakby nie patrzeć cała historia losów komiksowego Supermana to poniekąd również historia miłosna - historia romansu pomiędzy Clarkiem, a Lois. Tutaj tego nie ma, nie czuć tego. Nie ma tej buzującej chemii, która była choćby w bardzo fajnym serialu o Supermanie emitowanym lata temu w TV. W tamtym serialu rolę wybranki Kenta grała wtedy jeszcze mało znana Teri Hatcher. I Hatcher potrafiła to zagrać, chemia była, było fajnie, wylewało się to z ekranu, mimo iż serial do arcydzieł scenariuszowych nie należał. Tutaj tego niestety zabrakło. Z drugiej strony to może być jedynie moje subiektywne odczucie, gdyż szczerze mówiąc nie przepadam zbytnio za Amy Adams. Jest jakaś taka...dziwna. To dobra aktorka, oryginalna, doceniam ją, ale nie potrafię się jakoś do niej przekonać, być może właśnie przez to, że jest jakaś taka...hmm, inna (?). Braki w charakterze szczególnie tutaj czuć, gdy widzimy kontrast pomiędzy jej rolą, a rolami pozostałych kobitek w tym filmie, czyli panienki w ekipie generała i rewelacyjnej Diane Lane, grającej mamę Clarka (o niej za chwilę, w "plusach").

25 lat za latanie bez użycia samolotu.

Drugą sprawą, właściwie najważniejszą (bo z tego wynika punkt pierwszy) jest słabe nakreślenie postaci. W "Batmanach" Nolana droga rozwoju Wayne'a i jego motywacje do stania się nietoperzem i walczenia ze złem były jasno (czasami wręcz aż za mocno) nakreślone. Oglądając "Batman Begins" można było wręcz poczuć całą tą nienawiść i determinację, która gotowała się w Christianie Bale'u. Tutaj tego nie ma (nie jest to wina aktora grającego Supermana, bo ten zagrał nad wyraz dobrze). Co więcej, jest wręcz na odwrót, bo tutaj (to nie będzie spoiler - to jest w trailerze) nawet własny ojciec (ten "drugi" ojciec) mówi małemu Clarkowi, że postąpił źle ratując dzieciaki w tonącym autobusie. No co jak co, ale usłyszenie takiego czegoś od ojca, w dodatku za młodu, gdy ojciec jest twoim autorytetem ma raczej dość duży wpływ na późniejszą psychikę małego człowieka. Dlaczego więc wychowywany w sposób typu "Nie możesz używać swoich mocy, bo jeszcze ktoś rozpozna, że jesteś z kosmosu. Niech giną ludzie, nie ratuj ich, bo jeszcze cię rozpoznają" mały Superman ma nagle zacząć odczuwać potrzebę ratowania ludzkości? Bunt przeciwko ojcu? Sam nie wiem, być może scenarzyści chcieli dobrze, bo później mamy niezły kontrast w postaci "prawdziwego" ojca, którego naprawdę rewelacyjnie zagrał Russell Crowe, ale mimo tego wyszło to nieco dziwnie, choć nie powiem - pomysł wyjściowy z rozdziałem na dwóch ojców był całkiem ciekawy. Niestety, nie do końca obmyślany jeśli chodzi o wszystkie szczegóły. A tak jak napisałem wcześniej - po nazwiskach Nolan/Snyder oczekiwałem raczej doszlifowania każdego aspektu, a już tym bardziej tak ewidentnej rzeczy.

Synek, pamiętaj - jak ktoś spada z okna to niech się rozplaska o chodnik wedlug boskiej woli.

Trzecia sprawa i ostatnia, która mi nie pasowała do wypracowanego przez komiksy wizerunku Supermana, to fakt, że w tym filmie nasz bohater przeczy sam sobie.
Rozumiem, że film o najbardziej mocarnym superbohaterze w historii musi obfitować w równie supueranckie efekty specjalne, ale niestety tutaj te efekty idą w parze ze zniszczeniem w drobny mak połowy miasta. Jaki więc sens ma ratowanie ludzi, gdy podczas jednej tylko rozpierduchy Superman przyczynia się do armageddonu całego miasta i śmierci tysięcy przypadkowych osób? Nie pasują te sceny w ogóle to tego filmu. Mimo, iż epickie, to jednak logicznie rzecz biorąc nie powinny mieć miejsca, nawet pomimo faktu, iż Snyder nie pokazuje Supermana jako "nieskazitelnie dobrego".

To tak z grubsza, bo mniejszych nieścisłości również można się doliczyć. Nie o wytykaniu błędów jednak jest ten tekst, więc sobie to odpuszczę i przejdę teraz do zalet i tego co mi się podobało. A podobało mi sie w zasadzie wszystko, pomijając to co opisałem powyżej, bo nowy Superman to całkiem solidny film. Powiedziałbym wręcz, że jest to film bardzo dobry, bo mimo, iż kilka rzeczy mi w nim nie pasuje, to wybawiłem się na nim rewelacyjnie.

Se trochę odetchnę i zaraz polecę im wszystkim wpierdolić.


Zacznijmy może od postaci głównej - Henry Cavill grający Supermana został dobrany moim zdaniem idealnie. Nie gra "na jednym grymasie", tylko naprawdę wczuwa się w swoją postać, co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Jest również najzwyczajniej w świecie sympatyczny - można go polubić. Co więcej, potrafi na ekranie wyrażać swoje emocje, a tych nie brakuje, bo Snyder dość mocno pociągnął wątek walki Clarka z samym sobą. Pokazał jego "wyalienowanie" i poczucie, że "ja tu nie pasuję, to nie mój świat". To mi się bardzo w filmie podobało, W dodatku rewelacyjnie było zobaczyć jego "początki" - gdy jako zarośnięty, zaniedbany facet pływał sobie gdzieś na jakiejś łajbie - pływał zrezygnowany, przytłumiony, gaszący w sobie całą tą moc, która w nim drzemie. Dało się odczuć, że ciążą na nim przekonania, które zostały w niego wpojone w dzieciństwie przez swojego ojca - tego drugiego ojca, granego przez Kevina Costnera, o której to postaci wspominałem wcześniej. I tu właśnie pojawia się pole do popisu dla Russela Crowe'a, który gra "prawdziwego" ojca naszego bohatera. Ojcowska miłość i mądrość jaką z czasem przekaże swojemu synowi jest przez naszego gladiatora zagrana po mistrzowsku. To właśnie dzięki swojemu "prawdziwemu" ojcu Clark w końcu zdejmuje z siebie ograniczenia, które nałożył na niego jego "drugi" ojciec. Ano właśnie, bo - jakkolwiek by to dziwnie nie zabrzmiało, Superman ma w tym filmie 2 (słownie: dwóch) ojców - i  jak to sprawnie zauważyli chłopacy z "Urwanego filmu", który jako bonus wklejam na końcu tekstu - obaj są Robin Hoodami ;) Żeby nie było - Costner zagrał jak najbardziej poprawnie - jak zawsze niezawodnie - moje uwagi dotyczyły jedynie postaci, którą grał, czyli stricte samego scenariusza. Jeśli chodzi o grę aktorską to nie mam mu tutaj niczego do zarzucenia.

Synek, no przyznaj się, przemacałeś ją, czy nie?
Jeśli już mówimy o aktorach wcielających się w rodziców bohatera to niesamowicie błyszczy tutaj Diane Lane, grająca matkę Clarka. Jej rola wydaje się lepiej napisana, niż rola Jonathana Kenta, granego przez Costnera. Jest po prostu autentyczna i ciepła, tak jak na rolę "matki" przystało. Jest też zarazem chyba najsympatyczniejszą kobiecą postacią w tym filmie, w przeciwnieństwie np. do totalnie sztywnej Amy Adams. Zresztą Lane jest po prostu sympatyczną kobitką już z samej swojej ładnej buzi, więc musiałaby się naprawdę bardzo postarać, żeby popsuć graną przez siebie postać. Wielkie propsy dla "pani Dredd".

Dobrze zagrał również Michael Shannon, wcielający się w rolę głównego "złego", czyli generała Zoda. Jego postać zarazem nie jest tak do końca zła jak mogłoby się wydawać. Jest po prostu żołnierzem, twardo stąpającym po ziemii i trzymającym się swojego rygoru. Nie jest do końca "zły", tak samo jak Superman nie jest do końca "dobry". I to jest naprawdę bardzo dobre, bo wplata tutaj mały powiew świeżości, którego nie ma w komiksach, bo w komiksach postacie są albo "do końca złe", albo "nieskazitelnie dobre". Tutaj tego nie ma i chwała za to Snyderowi.

No to patrz synek, teraz Maximus pokaże ci jak prawidłowo morduje się wrogów.

Bardzo podobał mi się również wątek dotyczący historii Kryptonu i w ogóle całego pochodzenia naszego bohatera. Snyder zadbał tutaj o dużo szczegółów, które nie są powiedziane otwarcie, ale mądre oko jest w stanie je wypatrzeć i poskładać sobie w całość jak układankę. Nie będę się rozpisywał o co dokładnie chodzi, bo to każdy musi zobaczyć samemu, a nie chcę nikomu psuć zabawy. Jeśli chodzi natomiast o oprawę audiowizualną filmu, to chyba wystarczy jedno zdanie - jest epicko. Nie ma co się na ten temat rozpisywać - realizacja jest po prostu mistrzowska, prawdziwa uczta dla oka i ducha.

No i to chyba tyle. Podsumowując - nie zawiodłem się ani trochę, a te kilka minusów, które wypisałem na początu wcale jakoś negatywnie nie wpłynęły na odbiór tego filmu.
Oglądając go cieszyłem się jak małe dziecko, które dostaje do swojej ręki pierwszy w życiu komiks z latającym i strzelającym laserem z oczu superbohaterem.

Panowie, ja jestem ze stali, ale peleryna już nie, więc wstrzymajcie ogień.

Moja ocena: 8/10



Bonusowo - "Urwany Film" na temat "Człowieka za Stali".
Polecam całą serię, bo chłopaki kręcą naprawdę ciekawe rozkminy na temat filmów.
Znaleźć ich można na KMF i na YouTube.


9 komentarzy:

  1. Spotkałem się z opiniami, że Człowiek Ze Stali grał, jakby był z pomalowanego drewna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bzdura, kto tak powiedział? Już do niego jadę :)

      Usuń
    2. "Tak nudnej, tak przegadanej i tak sztywnej wersji Supermana nie widziałam jeszcze nigdy. Doskonale drewniany odtwórca roli tytułowej (Henry Cavill) bije na głowę nawet Frodo Bagginsa z Władcy Pierścieni, a to nie jest takie proste. Crowe jako ojciec Supermana spełnia się wyłącznie w moralizatorskich perorach. Wtóruje mu Costner i to jest już naprawdę ciężkie do wytrzymania. Mam świadomość, jak ogromne talenty zaangażowano do tak miałkich ról i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że panowie odpitolili sobie chałturkę, żeby mieć na waciki, erupcję możliwości pozostawiając na później. W końcu trzeba z czegoś żyć. Jedni grają do kotleta, inni grają w Supermanie.

      Niektóre sceny w filmie są komiczne. I to jest właśnie najsmutniejsze, ponieważ dam sobie rękę uciąć, że w zamyśle reżyserskim bawić nie miały. "
      http://kosmicznie.blogspot.com/2013/06/czowiek-o-zelaznej-cierpliwosci-czyli.html

      Usuń
  2. Kolejna, świetna opinia na temat filmu. Wolę Twoje recenzje od każdej innej. Przyjemnie się czytało a momentami przypomniałam sobie epizody z dzieciństwa. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  3. replica bags in china hermes replica d6e14z9r45 replica bags by joy replica bags cheap replica gucci y0a70u8i08 9a replica bags replica bags koh samui websites x7k05c4e10 replica bags in delhi

    OdpowiedzUsuń