czwartek, 31 stycznia 2013

Technologia, przyszłość, wojsko i Terminatory

(Filmiki pod koniec wpisu = wymagane obejrzenie do zrozumienia tematu)


Ludzie żyją, jedzą, kupują, biorą kredyty, kupują mieszkania, słuchają muzyki, kłócą się, pieprzą się, jeżdżą samochodami, czytają książki, chodzą do kina, wyjeżdzają na wakacje, wpuszczają księdza po kolędzie, pracują, odrabiają z dziećmi lekcje, skaczą z mostów, strzelają do siebie, robią sobie prezenty, chodzą na zakupy, myją samochody, uprawiają paprykę, grają w szachy, kochają się, piją wódkę, wychodzą z psami na spacery, latają w Kosmos, grają na gitarach i oglądają filmy. Bo tacy są ludzie - możemy robić wszystko co nam się tylko podoba. Bo jesteśmy ludźmi, mamy swoją własną świadomość i wolny wybór.

A co robią w tym czasie maszyny? Śnią o elektronicznych owcach? Nie. Pracują dla nas. Jedne z maszyn pracują właśnie na naszych nadgarstkach, obliczając dla nas czas, inne mrożą nam kurczaki w naszych lodówkach, jeszcze inne właśnie robią nam pranie, inne latają nad naszymi głowami - gdzieś na orbicie - żeby podawać nam koordynaty do GPS-ów, jeszcze inne właśnie produkują dla nas nowe mikroprocesory do naszych nowych komputerów. Jeszcze inne maszyny właśnie pracują w pocie czoła, żeby przesłać nasz głos w sieci komórkowej na drugi koniec świata, a jeszcze inne sprawiają, że właśnie jakaś wesoła ekipa - gdzieś na końcu świata - beztrosko spędza sobie czas na zakrapianej partyjce Tekkena rozgrywanej na spoconym od obliczeń procesorze Cell, wbudowanym w nie mniej od niego samego - równie skomplikowanej technicznie konsoli, która mimo swojej mocy i skomplikowania na dzień dzisiejszy jest praktycznie jedynie "przedwojennym zabytkiem", który to zabytek tak naprawdę wyświetla nic więcej, jak tylko obraz na opracowanej kilkadziesiąt lat temu dla wojska, a obecnie - szeroko stosowanej w produkcji cywilnej - matrycy LCD. 

Z powyższego, być może poniekąd przydługiego wstępu, wywnioskować można jednak kilka dość ciekawych rzeczy, jak np. to, że maszyny są już praktycznie wszędzie, że towarzyszą nam w codziennym życiu i że tak naprawdę - w tym momencie - nasza cywilizacja upadłaby w jednej sekundzie, gdyby nagle padły wszystkie wyprodukowane przez nas maszyny. Po prostu leżymy i kwiczymy. Pada cała gospodarka. Automatycznie więc dochodzimy do kolejnego wniosku - jesteśmy uzależnieni od maszyn. Aby żyć. Aby mieć w domu wodę, aby mieć prąd i ogrzewanie. Uzależniliśmy się od maszyn i komputerów. To one wykonują za nas większość pracy. Czujemy się bezpieczni, bo ufamy, że ta, czy tamta maszyna jest odpowiednio zabezpieczona, że istnieją dla nich systemy awaryjne, że firma/człowiek, który daną maszynę stworzył i odpowiednio oprogramował napewno wziął pod uwagę ewentualne błędy i możliwe usterki. I owszem - mamy rację - żaden szanujący się producent tego typu urządzeń nie pozwoli sobie na sytuację, że maszyna stworzy nagle sama z siebie jakieś zagrożenie. Od tego przecież są testy, od tego są systemy bezpieczeństwa i od tego są certyfikaty, które są na dane maszyny wydawane. Co innego mała awaria i zarobek na serwisowaniu (tak jak to ma miejsce np. w przypadku samochodów i ASO), a co innego większe straty materialne, bądż co gorsze - ludzkie, gdzie w grę wchodzą już czasami milionowe odszkodowania. Żadnemu z producentów nie jest takie coś na rękę.

Pomińmy jednak na chwilę powyższe i przyjrzyjmy się pozostałym wnioskom płynącym z tego przydługiego wstępu, ponieważ kolejnym wnioskiem, który się nam nasuwa to dostępność i "problem" zastosowania technologii. Maszyny są wykorzystywane praktycznie wszędzie. Zaznaczam, iż pod pojęciem maszyny nie kryje się tutaj żaden wielki mechanizm, typu tokarka, bądż dźwig, lecz każdy, nawet najmniejszy mechaniczno-informatyczny mechanizm, nawet tak mały jak licznik w rowerze - żeby to było jasne. A więc tych "maszyn" mamy wokół siebie tak naprawdę więcej niż nam się wydaje. Nawet myszka, którą właśnie trzymasz w ręku jest swego rodzaju maszyną. Posiada elementy mechaniczne (jeśli nie ma lasera, a tylko "kulę"). A nawet jeśli ma laser, to zapewne posiada rolkę do "przesuwania pionowo". Tak czy inaczej, jest to maszyna, mała, ale maszyna. Posiada swój mikroprocesor i "swój mały oprogramowany świat". Podobnie jest z zegarkiem na ręku, bądź nawet z wyświetlaczem w mikrofalówce. A więc elementy oparte na mikroprocesorach są praktycznie wszędzie, począwszy od świata mikro (zegarek, myszka i 10000x mniejsze urządzenia), a skończywszy na skali makro (fabryka, prom kosmiczny). Choć to ostatnie nie jest tak do końca prawdziwe, gdyż wielkie urządzenia, składające się z milionów komponentów składają się z mniejszych, oddzielnie zarządanych elementów, ale do tego dojdziemy później.

Kolejnym wnioskiem, który się nasuwa jest uzależnienie, takie samo jak od alkoholu, narkotyków, hazardu, bądź sexu. Zadajmy sobie proste pytanie (kierowane oczywiście do ludzi, którzy posiadają i oglądają TV - ja sam osobiśnie nie korzystam) - kto obecnie wstaje do TV/tunera cyfrówki, aby przełączyć kanał? Nikt, od tego są piloty. Proste, głupie kawałki krzemu opakowane w plastik i diody na IR, które sterują wszystkim to wielka wygoda. Po co ruszać dupę z kanapy, gdy można zarządzać sprzętem za pomocą pilota? Jest wygoda, jest technologia, więc po co? Analogicznie z telefonami. Po co kopiować zdjęcia pomiędzy telefonami za pomocą kart pamięci, czy kompów, gdy mamy Bluetootha? Transfer tragiczny, ale jaka wygoda, klik, parowanie i mamy przesył urządzenie-urządzenie. Jesteśmy rozleniwieni, oj i to bardzo, bardzo mocno. Ale ja też jestem. Gdybym miał lodówkę, która miała by funkcję (odmroź, podaj, przynieś, pozamiataj) to zapewne bym z niej z ochotą korzystał. 

Jeszcze kolejnym wnioskiem jaki można wyciągnąć z tego "przydługiego wstępu" to moment pojawienia się danej technologii na rynku cywilnym. Nie jest tajemnicą, że wszystko to co mamy w domach to "ochłapy" z technologii wojskowych, które uznano za gotowe do użycia "w cywilu". Przykładowo np. takie LCD, o którym wspomniałem na początku było wykorzystywane w wojsku już w latach 70-tych. Ludzie nie mają o tym pojęcia, ale prawda jest taka, że technologia jaka obecnie jest dostępna na rynku nawet dla najbogatszego Kowalskiego, to jest technologia z przed jakiś 30 lat. Nad czym obecnie pracują laboratoria? Dowiemy się za jakieś 50 lat. To żaden spisek. Takie są realia. Na takiej zasadzie działa postęp technologiczny. Myśliwiec F-22, obecnie "oficjalnie" (pomijam prototypowe F-35) najnowocześniejszy sprzęt jaki posiada USA to "przedpotopowa technologia", a mimo to jest tak zaawansowany technologicznie, że nawet za 20 lat nikt się jeszcze nie dowie co za sprzęt w tej maszynie siedzi. Tak strzegą tej technologii, pomimo iż ma ona swoje lata. 

Nad czym pracują obecnie?
Któż to wie, ale napewno są to projekty daleko wychodzące poza nasze widzenie obecnej technologii, czarny budżet USA to miliardy $ rocznie. Bo skoro w obecnym momecnie, największe firmy zbrojeniowe pracujące dla USA, typu Lockehead Martin i Bostin Dynamics ujawniają takie rzeczy, to aż strach pomyśleć nad czym pracuje obecnie DARPA, czyli amerykańska agencja do spraw rozwoju projektów niestandardowych.

Bardzo proszę, prototypy robotów bojowych od Boston Dynamics:

PetMan (Boston Dynamics) Eksperymentalny terminator, póki co podobno jedynie do przenoszenia uzbrojenia. Oficjalnie w fazie testów.


BigDog (rownież Boston Dynamics)
Autonomicznie działający robot przenoszący ładunki dla żołnierzy. Sam wykrywa teren, porusza się sterowany głosowo za swoim panem, wykrywa przeszkody, ładuje na plecy około 200kg.

I teraz zastanówcie się, jak daleko nam jest do momentu, gdy "science-fiction" przestanie być fikcją, jak daleko nam do sytuacji przedstawionej nam kilkanaście lat temu przez Jamesa Camerona w "Terminatorze"? Jak daleko? Biorąc pod uwagę "przydługie wprowadzenie"... Bo to, że taki moment nastąpi, to chyba ku temu nie ma już najmniejszych wątpliwości.

The Cure, Last Day of Summer

Zima jest, ale co tam.
Stare, ale jare. Tego klimatu nikt nie powtórzy.

wtorek, 22 stycznia 2013

Skull 3D v.2 - nowa wersja animacji, poprawiona, przemontowana i w HD 720p

Nowa wersja animacji 3D, którą zamieściłem w poprzednim poście. Tym razem jest o niebo lepiej. Film jest lepiej zmontowany i lepiej zgrany z muzyką, poza tym kilka scen jest zmienionych, a całość wyrenderowana w ostrej jak żyleta jakości HD. I teraz wygląda to tak jak miało wyglądać od początku! Zapraszam !

NOWA, ULEPSZONA WERSJA (HD 720p)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Moja nowa animacja 3D - Skull

Miałem już od tego odpocząć, ale... przedstawiam moje najnowsze dzieło - animacja w 3D zrobiona na podstawie mojego starego obrazka. W formie teledysku, z dopasowaną muzyką - zapraszam do obejrzenia koniecznie z dźwiękiem. 




Model 3D (klik, aby powiększyć):



Wykonany na podstawie:

niedziela, 20 stycznia 2013

Django, Shame i Zero Dark Thirty - 3 filmy, 3 recenzje, polecam!

Zgodnie z poprzednimi zapowiedziami, poniżej moje kolejne recenzje 3 filmów, jakie ostatnio obejrzałem. Co ciekawe, mam tutaj pierwszy film, który dostaje ode mnie maksymalną ocenę 10/10 i tym filmem wcale nie jest "Django". Zapraszam do krótkiej lektury.

(kliknięcie na plakacie otwiera trailer filmu)


"Django"
2012, reż. Quentin Tarantino


Nowy film Quentina opowiada historię czarnoskórego niewolnika Django (Jamie Foxx), który zostaje wyzwolony z niewoli dzięki zarabiającemu jako łowca głów lekarzowi (kapitalny Christopher Waltz). Jak to w ostatnich filmach Tarantino bywa - historia powinna zahaczyć o motyw zemsty za krzywdy, zabłysnąć świetnymi dialogami, a ekran powinien spłynąć hektolitrami posoki. I tak też właśnie jest. Historia jest to ciekawa i przedstawiona w typowo tarantinowskim stylu. Film ogląda się przyjemnie i naprawdę świetnie można się na nim ubawić. Tarantino w mistrzowski sposób zabawił się westernową konwencją oddając hołd klasykom gatunku. Zabawa w te klimaty udała mu się perfekcyjnie. Główny bohater, grany przez Foxxa to postać całkiem sympatyczna, zagrana poprawnie i mająca w sobie to coś, dzięki czemu kibicuje się bohaterowi, jednak prawdziwą perełką tego filmu to duet Waltz-DiCaprio. Każda scena, gdy na ekranie spotykają się ci dwaj panowie to prawdziwy popis aktorski i niesamowita gra na emocjach. Mimo ciekawej historii i doskonałej obsady jednak czegoś mi w tym filmie zabrakło, sam nie wiem czego. Być może miałem zbyt wysokie wymagania co do tego filmu, ale był on jak dla mnie jedynie bardzo dobry, nic więcej. Liczyłem natomiast na coś więcej, na coś takiego, czym film mnie zmiażdży i wgniecie, a niestety nie uświadczyłem niczego takiego. Film obejrzałem, ubawiłem się pozytywnie, lecz po seansie nie pozostało mi w głowie nic z nim związanego. A szkoda. Nie wiem czego zabrakło, bo film jest bardzo dobry, świetnie nakręcony i rewelacyjny w odbiorze, na ale właśnie...nie ma tego magicznego czegoś, co powoduje, że po seansie film pozostaje w głowie jeszcze przez jakiś czas. Django to nie jest poziom "Wściekłych psów", czy "Pulp Fiction". Podsumowując, film jest świetny i gorąco go polecam, lecz nie oferuje on nic, poza typowo tarantinowskim stylem i naprawdę świetną rozrywką na lekko ponad dwie godziny.

Moja ocena: 8/10




"Wstyd" ("Shame")
2011, reż. Steve McQueen


Dużo dobrego wcześniej o tym filmie słyszałem, ale jakoś tak się złożyło, że do niedawna nie miałem coś okazji go obejrzeć. Kilka dni temu jednak przypomniało mi się o tym filmie i postanowiłem nadrobić zaległość. Obejrzałem i jestem naprawdę pod niemałym wrażeniem. Wstyd to przede wszystkim film bardzo trudny i ciężki, napewno nie dla każdego. Film przedstawia dramat seksoholika, który w żaden sposób nie jest w stanie zapanować nad swoim nałogiem. Napisałem "dramat", a nie "historię", bo to słowo bardziej pasuje do tego filmu. Michael Fassbender pokazał tutaj prawdziwy popis aktorstwa i udowodnił, że aktorem jest naprawdę najwyższej klasy. Każda scena, każda emocja, czy wyraz twarzy w wykonaniu Fassbendera to w tym filmie mistrzostwo świata. To napewno jedna z najlepszych jego ról, jeśli nie najlepsza. Rola bardzo odważna trzeba też zaznaczyć, gdyż coś takiego jak cenzura w przypadku tego filmu nie istnieje, to co ma być pokazane, jest pokazane, bez żadnego uciekania w tematy tabu. To dojrzałe, mocne kino, które nie boi się pokazać rzeczy, o których inne filmy w ogóle nie mówią. To naprawdę ciężki film, ale i bardzo oddziałujący na widza. Na tyle oddziałujący, że na bardzo długo zostaje w pamięci po jego obejrzeniu. Co ciekawe, poza doskonałym scenariuszem i mistrzowskim aktorstwem, mamy tutaj do czynienia z iście mistrzowską oprawą, gdyż praca kamery, zdjęcia i muzyka w tym filmie to coś po prostu rewelacyjnego. Pomimo ciężkiej i trudnej historii, muszę napisać, że to jeden z najlepszych filmów, jakie w życiu widziałem. Film ambitny, doskonały pod każdym względem, wgryzający się w psychikę i pozostający w głowie jeszcze na długo po seansie.

Moja ocena: 9/10




"Zero Dark Thirty" ("Wróg numer jeden")
2012, reż. Kathryn Bigelow


Przyznam się bez bicia, że ze wszystkich ostatnich premier kinowych, to właśnie na ten film czekałem najbardziej. Nie wiem dlaczego, być może ze względu na historię, którą przedstawia, a być może ze względu na nazwisko reżyserki, która jak dotąd nie zrobiła żadnego złego filmu. Zapewne jedno z drugim. Zero Dark Thirty to kryptonim akcji CIA, która miała na celu zgładzenie Osamy bin Ladena. Nie pojmanie, nie aresztowanie - lecz zabicie. I o tym właśnie jest film. To oparta na faktach historia agentki wywiadu, która za wszelką cenę stara się wytropić najbardziej poszukiwanego terrorystę świata. Film w mistrzowski sposób przedstawia całą tą długą i krętą drogę, którą przejść musiała główna bohaterka, aby począwszy od pierwszego zdobytego śladu, w końcu dojść do momentu wykrycia miejsca pobytu ukrywającego się Taliba. Film Bigelow przedstawia całą tą historię z niebywałym wręcz realizmem, w dodatku w sposób, dzięki któremu przez 2,5 godziny seansu ani przez chwilę nie da się odczuć choćby grama nudy. Tutaj każda minuta, każda scena, każdy kolejny mały trop i każdy dialog zbliża nas małymi krokami do rozwiązania. Niebywała to jest historia, szczerze mówiąc nie przypuszczałem, że cała ta akcja była aż tak trudna, zagmatwana i skomplikowana. Zdawałem sobie sprawę, że było ciężko, ale nigdy nie przypuszczałem, że aż tak ciężko. Historia jest na tyle zawiła, że autentycznie można byłoby obdzielić nią kilka grubych książek. Fabularnie i scenariuszowo film to arcydzieło, wciąga od samego początku i nie pozwala odpocząć aż do samego finału.
Co ciekawe, w filmie jest wiele scen, które wyjaśniają całą masę sytuacji, które miały miejsce naprawdę, a którym rząd USA oficjalnie zaprzeczał. Nie mówię tu jedynie o torturowaniu więźniów i o tajnych więzieniach CIA (jest nawet polski motyw!), lecz o całej masie innych wątków, jak np. sławne, tajemnicze, czarne śmigłowce użyte w akcji, czy też motyw zamachu w bazie CIA. W filmie jest pełno smaczków, które każdy, kto pamięta prawdziwe wydarzenia z tamtego okresu - bez problemu wyłapie i poukłada sobie w całość. Również aktorsko film stoi na bardzo wysokim poziomie. Aktorka, ktora zagrała główną bohaterkę spisała się perfekcyjnie. Jessica Chastain grając agentkę Mayę stworzyła tak przekonywującą postać, że czasami aż trudno uwierzyć, że rola była jedynie odgrywana. Postać rudowłosej agentki to jedna z najlepiej zagranych kobiecych ról, jakie dane mi było w filmach widzieć. W pełni zasłużony Złoty Glob za najlepszą dramatyczną rolę kobiecą w 2012 roku. Poza kapitalną główną aktorką, również drugi i trzeci plan spisał się na medal, a to się rzadko w filmach zdarza. Tutaj wszystko zagrało na 100%. Po prostu czysta perfekcja, inaczej nie można tego nazwać. Podsumowując - Zero Dark Thirty to film zrealizowany po mistrzowsku, trzymający w napięciu przez cały czas, perfekcyjnie zagrany i doskonale poprowadzony. To jeden z najlepszych filmów jakie w życiu widziałem. Po raz pierwszy w historii, z czystym sumieniem, będąc w pełni władz umysłowych, daję filmowi maksymalną z możliwych ocenę.

Moja ocena: 10/10


Powyższe filmy, w dobrej jakości, z PL napisami można obejrzeć online tutaj:

Django - http://www.putlocker.com/file/CDD49D342CCD1965
Wstyd/Shame - http://www.putlocker.com/file/E053B2D0E98DA153
Wróg numer jeden/Zero Dark Thirty - http://www.putlocker.com/file/DD002167ACF0C7C2




W kolejce do obejrzenia czekają: "The Impossible ("Niemożliwe") z Naomi Watts i Ewanem McGregorem, czyli surwiwalowa historia przetrwania jednej rodziny na tle tsunami w Tajlandii (podobno rewelacyjny kawał kina), "Życie Pi", bo jestem ciekawy tego efektu i całej tej historii chłopca i 3D tygrysa, "7 Psychopatów", który ponoć miażdży system, "The Master" ("Mistrz") P.T. Andersona i polskie: "Sęp" z podobno całkiem niezłym scenariuszem i drętwym jak zawsze Żebrowskim oraz troszkę starsza "Obława" z podobno rewelacyjnym jak zawsze Dorocińskim. Po seansie zdam relację.

        

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Real Steel i Paul - kolejne 2 dobre filmy

Przy okazji poprzedniego wpisu z krótkimi recenzjami ostatnio obejrzanych filmów zapomniałem napisać o jeszcze dwóch filmach, które jakiś czas temu obejrzałem i które mi się bardzo spodobały, mianowicie o przekomicznym "Paulu" oraz poniekąd wręcz familijnym "Real Steel" ("Giganci ze stali"). Dopełniam zaległości:


"Paul"
2011, USA/Wielka Brytania/Francja/Hiszpania, reż. Greg Mottola

Dawno nie oglądałem żadnych komedii, a tym bardziej komedii o kosmitach, więc obejrzenie tego filmu było miłą dla mojej psychiki odskocznią od poważniejszych filmów. A film ubawił mnie niesamowicie. Sam pomysł wyjściowy jest komiczny sam w sobie. Oto dwóch kumpli z Europy - miłośników komiksów udaje się na wycieczkę do USA na odbywający się tam co roku Comic-Con (swoją drogą bardzo ciekawa impreza, mają rozmach skurczybyki). Przy okazji swojej wycieczki do kraju jankesów nasi bohaterowie odwiedzają po drodze słynną Strefę 51, w której - aby tradycji stało się zadość - są świadkami wypadku samochodowego, który powoduje... siedzący za kółkiem kosmita Paul. Absurdalne, ale jakże śmieszne. Wbrew pozorom - kosmita okazuje się być "swoim chłopem". Pali, pije, przeklina i generalnie korzysta z życia. Postać Paula jest tak przeurocza i przekomiczna, że można boki zrywać. Film ma wiele takich momentów, na których można dosłownie paść ze śmiechu. Film jest też pełen nawiązań do innych filmów (jest nawet wzmianka o Mulderze) i w ogóle do całej "ufokowej" popkultury, a sama koncówka, gdy pojawia się pewna znana pani to mistrzostwo autoironii. Polecam każdemu, kto ma ochotę na lekki, zabawny, odmóżdżający seans. W tej roli "Paul" spisuje się wyśmienicie. Lekka, fajna komedyjka z oryginalnym pomysłem.

Moja ocena: 7/10


"Real Steel" ("Giganci ze stali")
2011, USA/Indie, reż. Shawn Levy

Film opowiada dość futurystyczną historię. Okazuje się bowiem, że w przyszłosci coś takiego jak boks w wykonaniu człowieka już praktycznie nie istnieje, a rolę zawodników na ringu przejęły sterowane przez ludzi "fajtingowe" roboty. Dziwny pomysł, ale broni się rękami i nogami. Główny bohater filmu grany przez Hugh Jackmana to weteran walk na ringu, który jednak już dawno wycofał się ze swojej profesji. Wiecznie zadłużony, aby zarobić - wciąż walczy na deskach, tyle tylko, że nie osobiście, ale za pomocą robotów. Przy okazji jest też kawałem sukinkota, którego nie interesuje nic poza wygraną kasą. Gdy była żona chce odebrać mu prawa rodzicielskie do dziecka, ten bez wahania zgadza się i w dodatku postanawia na tym fakcie jeszcze zarobić. Własny syn jest dla niego praktycznie jak powietrze, co jednak zmienia się wraz z fabułą filmu i to głównie właśnie na tym skupia się cała historia - na relacji syna z ojcem i na więzi jaka się pomiędzy nimi rodzi. Roboty są jedynie tłem, film przedstawia historię wewnętrznej przemiany człowieka. Stąd też właśnie moim zdaniem bliżej temu filmowi do kina familijnego, niż do S-F. Tak czy inaczej - ogląda się znakomicie, a i wzruszyć potrafi momentami. 
Moja ocena: 7.5/10


P.S.  Bym zapomniał - kliknięcie na dany plakat otwiera trailer, w poprzednim poście też.

Operacja Argo, Kret i Nieodwracalne - polecam filmy

Po miesięcznej pracy nad swoim filmem ("Metal Militia") czas odpocząć i nadrobić zaległości w oglądaniu. Narazie obejrzałem jedynie kilka z zaplanowanych filmów - poniżej napisałem krótkie opisy. Wszystkie te filmy polecam z czystym sumieniem.


"Kret"
2010, Polska, reż. Rafael Lewandowski

Polski film zahaczający o tematy rozliczania się z PRL-owską przeszłością. Opowiada historię związkowca Solidarności (Dziędziel), który zostaje oskarżony o pracę dla SB. Dla opinii publicznej facet z bohatera staje się nagle zdrajcą, a jedynymi osobami, które nie wierzą we wszystkie te oskarżenia są brat i syn "konfidenta". Kawał rewelacyjnego kina, doskonale nakręcony (jak na polskie produkcje) i trzymający w napięciu, aż do zaskakującego finału. Kapitalne role Dziędziela i Pszoniaka, ba - nawet Szyc się tutaj spisał i stworzył przekonywującą rolę. Kret to bezapelacyjnie jeden z lepszych polskich filmów ostatnich lat i co bardzo lubię w filmach - poruszający dość drażliwe tematy, tym samym dający dużo do myślenia i nawet w pewien sposób przerażający, jeśli patrzeć na niego "historyczno-społeczno-politycznym" okiem. Kiedyś napisałem, że może jeszcze jest nadzieja odnośnie polskiego kina i że być może nasza kinematografia podniesię się powoli z dna. Z tego co widzę ostatnio - to powoli, nieśmiało, ale konsekwentnie kręcimy raz na jakiś czas dobre filmy. Kret jest jednym z nich.

Moja ocena: 7/10


"Argo" ("Operacja Argo")
2012, USA, reż. Ben Affleck

Bena Afflecka czas zacząć doceniać. Mimo, iż nigdy nie przepadałem za tym jegomościem (zawsze zwyczajnie mnie śmieszył), tak tym razem, po tym filmie, zmieniłem to podejście. Facet nakręcił jeden z najlepszych filmów ostatnich lat i w dodatku zagrał w nim bardzo przekonywującą rolę. Fabuła filmu jest dość absurdalna, wręcz aż szalona i pewnie byłaby to niezła "szpiegowsko-wojenna" bajeczka, gdyby nie fakt, że...historia wydarzyła się naprawdę. Film opowiada o misji ewakuacji 6 pracowników ambasady USA uwięzionych w ogarniętym wojną domową Teheranie. Zamiast jednak scen rodem z Mission Impossible, mamy tutaj pomysł wywiezienia ich z kraju...przebranych za ekipę filmową, która rzekomo w Teheranie ma kręcić zdjęcia do filmu o kosmitach. Szalone, lecz oparte na faktach. Wszystko to wydarzyło się naprawdę w 1980 roku. Film jest rewelacyjny, doskonale przemyślany i logicznie zmontowany. Cała historia, pomimo absurdalności przedstawiona jest w przekonywujący, dramatyczny sposób. Doskonałe kino i jakie emocje. Pomimo wiadomego finału (nie jest tajemnicą, że akcja się udała) film trzyma w napięciu przez cały czas.
Moja ocena: 8.5/10


"Irréversible" ("Nieodwracalne")
2002, Francja, reż. Gaspar Noé

Bardzo mocny film, chyba jeden z najmocniejszych jakie w życiu widziałem. Szczerze mówiąc, ciężko było mi go obejrzeć, chciałem wyłączyć po kilku minutach, jednak w jakiś sposób dotrwałem do końca i mimo wszystko nie żałuję. Ten film jest przede wszystkim inny - jest nakręcony na odwrót - zaczyna się od końca, a potem historia cofa się do tyłu. Film opowiada historię kobiety (śliczna Monica Bellucci), która w dość brutalny sposób zostaje zgwałcona gdzieś w jakimś podziemnym przejściu w drodze powrotnej do domu. Co jak co - ale takiej sceny gwałtu to ja jeszcze w filmie nie widziałem. Ta scena jest tak przerażająca i tak realna, że aż boli, gdy się ją ogląda. Dodatkowego efektu nadaje fakt, iż praktycznie przez cały czas trwania filmu kamera lata jak szalona po ekranie, a tutaj, podczas tej jednej (choć długiej) sceny - zatrzymuje się. Film rozpoczyna scena zemsty na oprawcy dokonana przez męża (niezawodny Vincent Cassel) kobiety. Rozpoczyna się więc mocno - od brutalnej "egzekucji" napastnika, a następnie cofamy się w czasie, by dowiedzieć się o co chodzi, co się stało i jaka była przyczyna. Mimo iż trudny w odbiorze - to jednak świetny jest to zabieg. Daje do myślenia, stwarza przeświadczenie, że to co się wydarzy jest nieuniknione, że już niczego nie można zmienić. Ale to trzeba zobaczyć samemu. O ile oczywiście nie wyłączy się filmu po kliku minutach - gdyż jest to tak ciężki film, że momentami aż ohydny w odbiorze. Ale w tym cała jego brutalna siła.
Moja ocena: 7/10



W kolejce do obejrzenia czekają: "The Impossible ("Niemożliwe") z Naomi Watts i Ewanem McGregorem, czyli surwiwalowa historia przetrwania jednej rodziny na tle tsunami w Tajlandii (podobno rewelacyjny kawał kina), "Życie Pi", bo jestem ciekawy tego efektu i całej tej historii chłopca i 3D tygrysa, "Zero Dark Thirty" ("Wróg nr 1") na którego seans czekam z utęsknieniem, gdyż uwielbiam filmy Bigelow (ta babka ma większe jaja niż cały Hollywood razem wzięty), "Django" - czyli nowe dzieło mistrza Tarantino, "7 Psychopatów", który ponoć miażdży system, "The Master" ("Mistrz") P.T. Andersona i polskie: "Sęp" z podobno całkiem niezłym scenariuszem i drętwym jak zawsze Żebrowskim oraz troszkę starsza "Obława" z podobno rewelacyjnym jak zawsze Dorocińskim. Po seansie zdam relację.

        

Hans Zimmer - "Tennessee" i "War"

Dwa świetne utwory z "Pearl Harbor" w wykonaniu mistrza Zimmera. Film taki sobie, strasznie cukierkowy, ale soundtrack przepiękny. Moim zdaniem jeden z najlepszych soundtracków Hansa i w ogóle jeden z lepszych w historii filmu.


"Tennessee" - Hans Zimmer


"War" - Hans Zimmer

niedziela, 13 stycznia 2013

Dzieło mojego życia - film - Metal Militia

Panie i Panowie, mam zaszczyt przedstawić dzieło mojego życia. Żeby je wykonać - na ponad miesiąc zniknąłem praktycznie z życia i poświęciłem się temu w całości. Stworzyłem ponad 4 minutowy, fotorealistyczny, epicki  film, wyrenderowany i zmontowany w 3D, okraszony doskonałą filmową partyturą Hansa Zimmera. Wyszło bardzo kinowo, efektownie i dramaturgicznie, tak jak chciałem i tak jak zaplanowałem. Musicie to zobaczyć, gdyż jest to najlepsze co w życiu stworzyłem. Nad żadnym innym projektem nie spędziłem tyle czasu. Obejrzyjcie koniecznie na pełnym ekranie, w najwyższej jakości i z podkręconym dźwiękiem (nad samą tylko warstwą dźwiękową pracowałem ponad 2 tygodnie!). Zapraszam więc do obejrzenia i oznajmiam, że odchodzę na emeryturę - ten film to zwieńczenie wszystkiego co do tej pory stworzyłem, teraz muszę od tego odpocząć, zająć się pracą, normalnym życiem. Aha - film jest oparty na moim śnie sprzed kilku lat, zatem występuję w nim "cyfrowy" ja oraz jeszcze ktoś. Wszystko to co zobaczycie na ekranie przyśniło mi się kiedyś, jako koszmar. Starałem się jak najwierniej to odwzorować, w pełni się udało.

Zapraszam do obejrzenia w 480p, na pełnym ekranie i z podkręconym dźwiękiem:



UWAGA: Film do pobrania w pełnej jakości (AVI, 90MB) jest tutaj.
(Plik > Pobierz - opcja na górze)
Warto zobaczyć w pełnej jakości - YouTube mimo wszystko trochę psuje jakość.