czwartek, 4 lipca 2013

Kto tak naprawdę zabił Kennedy'ego?

...czyli pierwszy polityczno-filmowy post na tym blogu.

Z góry napiszę, że napewno nie był to Lee Harvey Oswald, którego to oskarżono o tą zbrodnię i który to został wyeliminowany krótko po aresztowaniu. Sprawa zabójstwa JFK jest o tyle ciekawa, że wszelkie akta dotyczące oficjalnego "śledztwa" są utajnione przez rząd USA - aż do roku 2039.




W 1991 roku Oliver Stone nakręcił jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem w życiu. 
Film, który był bardzo niewygodny dla rządu, a samo jego pokazanie w kinach wiązało się z niemałymi problemami dla reżysera. Mowa oczywiście o genialnym "JFK", czyli o obrazie, który w bardzo przystępny sposób otworzył wielu ludziom oczy na fakty związane z zamachem w Dallas z 1963 roku. Stone nakręcił film absolutnie genialny, film, który potrafi wessać na amen. Film, który sprawia, że oczy przyklejają się do ekranu i nie ma siły, która mogłaby je od tego ekranu odkleić. "JFK" to film totalnie absorbujący, film, który oglądałem już kilka razy i za każdym razem odkrywałem w nim coraz to nowsze szczegóły. 


Jakiś czas temu wpadła mi w ręce wersja reżyserska tegoż filmu - wersja, która trwa prawie 3 i pól godziny, wzbogacona o sceny wycięte z wersji kinowej, m.in. o sceny, w których przewijają się materiały z autentycznej autopsji Kennedy'ego, bez żadnej cenzury. Nie wiem jakim cudem udało się Stone'owi dotrzeć do tych materiałów, ale wszystkie one robią naprawdę piorunujące wrażenie, pokazując bez żadnej cenzury wszystko to co "pozostało" z głowy zabitego prezydenta zaraz po spotkaniu z "magiczną kulą".

Czym natomiast jest owa "magiczna kula"? Otóż takim terminem badacze nazwali pocisk, który wg oficjalnego śledztwa pozbawił głowy prezydenta Kennedy'ego.
Pocisk ten, wg oficjalnej wersji miał zostać wystrzelony ze sławnej składnicy książek, w której miał się znajdować przyczajony na prezydenta, działający w pojedynkę, oskarżony póżniej o zamach i zabity na oczach milionów ludzi fanatyk - Lee Harvey Oswald. Pocisk ten zarazem miał posiadać pewne magiczne właściwości, gdyż wg oficjalnej wersji wydarzeń, jaką przedstawił rząd USA - wykonał on w powietrzu istnie cyrkowe ewolucje, łamiąc wszystkie nam znane prawa fizyki. Wszystkie późniejsze badania balistyczne i analizy stwierdziły jednoznacznie, że Lee Harvey Oswald nie mógł zabić Kennedy'ego. Było to technicznie niemożliwe. Oswald był jedynie kozłem ofiarnym, wystawionym pod publikę dla głodnego tłumu, podczas gdy sprawa zabójstwa miała zupełnie inne, niezwiązane absolutnie z Oswaldem - drugie dno.


I o tym właśnie jest opisywany przeze mnie film. Obraz Stone'a pokazuje w genialny sbosób przebieg śledztwa, jakie postanowił we własnym zakresie przeprowadzić Jim Garrison - ówczesny prokurator okręgowy Nowego Orleanu, zagrany tutaj po mistrzowsku przez Kevina Costnera. Przez większą część filmu jesteśmy świadkami badania całej sprawy przez ekipę prokuratora i odkrywamy wraz z naszym bohaterem coraz to nowsze fakty, dotyczące udziału w morderstwie ludzi na najwyższych politycznych szczeblach w USA. Stajemy się świadkami mozolnego śledztwa i badania coraz to nowszysch wątków, które po ułożeniu w całość prowadzą do najwyżej postawionych służb, takich jak CIA, czy FBI. Odkrywamy razem z bohaterem, że za zabójstwem wcale nie stoi Oswald, a spisek sięgający najwyżej postawionych w rządzie USA osób.


Przed obejrzeniem "JFK", sam osobiście dużo czytałem na ten temat, więc sprawy przedstawione w filmie nie były dla mnie żadnych zaskoczeniem. Są to informacje powszechnie dostępne i każdy może uzyskać do nich dostęp. Mimo tego - pomimo znajomości pewnych faktów, film wciąga jak żaden inny. Kevin Costner wcielił się w swoją rolę po prostu genialnie. Jak dla mnie, rola w "JFK" jest jedną z najlepszych w jego karierze. Emocje jakie nim targają podczas finałowej przemowy na procesie są warte wręcz Oscara. Równie doskonale zagrał tutaj Gary Oldman, który także po mistrzowsku zagrał głównego oskarżonego o zamach, czyli Lee Harveya Oswalda. Dochodzą do tego równie kapitalni w swoich rolach: Tommy Lee Jones, Joe Pesci i Kevin Bacon, a także genialny w roli informatora Donald Sutherland. Wszyscy doskonale wcielili się w swoje role. Przesadą nie będzie, jeśli napiszę, że jest to jeden z najlepiej zagranych filmów, jakie w życiu widziałem. Dodajmy do tego niesamowicie absorbującą i pochłaniającą bez reszty historię i mamy film niemalże genialny, a prawie 4 godziny seansu potrafią zlecieć jak z bicza strzelił.


Najbardziej w pamięci zapadła mi chyba scena, gdy zrezygnowany Costner wygłaszał swoją przemowę przed sądem, przedstawiając wszystkie te fakty, do których udało mu się dotrzeć i czując, że nie uda mu się wygrać "z systemem" miał w oczach autentyczne łzy. Niesamowita scena, pełna ekspresji i emocji, zarazem pełna zrezygnowania i przeświadczenia, że "z tymi na górze" nigdy się nie wygrywa. Kawał rewelacyjnego kina, więc jeśli ktoś ma ochotę poświęcić 3 i pół godziny ze swojego życiorysu to polecam seans z "JFK". Polecam z całego serca i gwarantuję - ten film wciągnie Was w ekran i nie wypuści.

Moja ocena: 9/10

6 komentarzy:

  1. Brzmi zachęcająco... narazie nic więcej nie napiszę póki nie zobaczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie mogę obejrzeć tę wersję 3 godzinną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam na DVD, ale widziałem, że bez problemu można znaleźć na torrentach. Szukaj "JFK (1991) Directors Cut".

      Usuń
  3. Znalazłam na kinomaniaku wersję z 1991r., która trwa 3h i 25 min. Mam nadzieję, że to ta właściwa, o której pisałeś. Zasiadam do oglądania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak to ta wersja o której pisałes, ze zdjęciami z sekcji i filmem Zaprudera. Genialny film. Popieram to co napisales. Wciagajacy do samego konca! Kevin Costner byl rewelacyjny, wg mnie chyba jego najlepsza rola jaka kiedykolwiek widziałam.

    OdpowiedzUsuń