czwartek, 8 listopada 2012

Jak małym pyłkiem jesteśmy wobec Wszechświata

Ten temat miał tutaj powstać o wiele wcześniej, powstał w zamyśle już dawno temu, tyle tylko, że obecnie nabrał trochę innego kontekstu. 

Bo tak się niestety składa, że wczoraj "na tamten świat" odeszła moja jedyna babcia, dołączając tym samym do grona wszystkich moich pozostałych "dziadków". Była cudowną kobietą. I bardzo radosną, aż do samego końca. I tak ją właśnie zapamiętam. Nie będzie to temat o śmierci, a raczej o pewnej refleksji związanej z naszym życiem. Moja babcia miała prawo odejść, miała już ponad 90 lat, co i tak jest wynikiem wręcz rekordowym w obecnych czasach. Nikt z nas na pewno tak sędziwego wieku nie dożyje, nie ma na to nawet najmniejszych szans, a nawet jeśli, to napewno nie w takiej formie jaką babcia do końca trzymała. Babcia odeszła spokojnie, w domu. Taka spokojna śmierć też zapewne również nas nie spotka, bo najprędzej wykończą nas zawały, udary, nowotwory i wypadki. No, ale nie o śmierci miało przecież być...

Naszła mnie refleksja, która zawsze mnie nachodzi, gdy umiera ktoś bliski. Mianowicie - wydaje się nam, że możemy żyć wiecznie, że coś znaczymy, że nasz "mały świat" jest całym światem, podczas gdy tak naprawdę nasze życie NIC nie znaczy. W skali Kosmosu nasze ciała to nawet nie jest mały pyłek, jesteśmy jak kropka - jak punkt. Malutki, nic nie znaczący punkcik w przestrzeni.
Gdy patrzymy na mrowisko, to mrówki wydają nam się takie małe, nic nie znaczące, ot takie "małe zapracowane kropeczki". A to błąd, bo w porównaniu z tym, czym my jesteśmy dla całego Wszechświata, to mrówki w stosunku do nas są jedynie minimalnie mniejszymi braćmi.

Ty, który/która to czytasz, jesteś jedynie jednym z chodzących po Ziemi osobników. Jednym spośród około 7 miliardów podobnych Tobie i już nawet w tej małej skali, jesteś jedynie "pyłkiem" pośród innych. A przecież mówimy jedynie o naszej planecie.


Oto zdjęcie "niebieskiej planety" zrobione z Kosmosu:


Czy dostrzegasz gdzieś tam siebie, albo jakiegokolwiek innego człowieka? 
Oczywiście, że nie dostrzegasz. 
Więc może na powiększeniu?


Czyżby też nie? Jasne, że nie.
Jesteśmy pyłkiem nawet w stosunku do swojej własnej planety. 
Jesteśmy kropką, której nawet nie widać, kropką która w tej skali praktycznie nie istnieje.


A przecież to tylko Ziemia, która sama w sobie również nic nie znaczy wobec ogromu całego Wszechświata i to już nawet tylko tej jego części, którą jesteśmy póki co w stanie zaobserwować naszą aparaturą. Dla nas samych Ziemia wydaje się ogromna. Ba, czasami nawet podróż na drugi koniec Polski wydaje się nam niemiłosiernie długa i wydaje nam się, że przebywamy wtedy cały szmat drogi. A to przecież jedynie kilkaset kilometrów odległości. Światło pokonuje taką odległość w małym ułamku sekundy z niewyobrażalną wręcz prędkością ok. 300 tys. km / sek., a dokładnie 299 792 458 metrów / sekundę. Imponująca prędkość, prawda? Mimo wszystko, w skali kosmicznej okazuje się ona wręcz "źółwim tempem".

Jak wiemy z lekcji fizyki, średnica naszej Ziemi wynosi ok. 13 tys. km. Wydaje się dużo. A czy wyda nam się to dużo, jeśli porównamy to z największą odkrytą jak do tej pory przez astronomów gwiazdą, którą kodowo nazwano "VY Canis Majoris"? Sami za chwilę to ocenicie... 

VY Canis Majoris - sfotografowana za pomocą kosmicznego teleskopu Hubble'a.
Gwiazda (a właściwie czerwony hiper-olbrzym) o nazwie "VY Canis Majoris" znajduje się w gwiazdozbiorze Psa, w samym centrum naszego Układu Słonecznego i oddalona jest od nas o około 4900 lat świetlnych. Jest to tak ogromna odległość, że światło z Ziemi, pomimo swojej ogromnej prędkości, potrzebuje prawie 5 tys. lat, żeby tam dotrzeć. A przecież to tylko jedynie nasz Układ Słoneczny, jeden z wielu, jeden z miliardów bilionów we Wszechświecie.

VY Canis Majoris ma średnicę prawie 3.000.000.000 km.
Dobrze przeczytaliście - prawie trzech miliardów kilometrów. Przypomijmy może średnicę Ziemi - 13 tys. km. Nasze Słońce (które jest o wiele większe od Ziemi) ma średnicę 1.392.000 km (czyli niecałe półtora miliona kilometrów). VY Canis Majoris posiada więc jakieś 2 tys. razy większą średnicę, niż nasze Słońce i jest mniej więcej 290 tys. razy większa "średnicowo" niż nasza Ziemia!


Żeby wyobrazić sobie tak gigantyczną wielkość, proszę spojrzeć na nasz Układ Słoneczny i na orbity planet okrążających Słońce (radzę powiększyć obrazek):



W środku naturalnie znajduje się nasze Słońce, a trzecia od środka orbita (zaznaczyłem zieloną strzałką) to orbita naszej Ziemi. Szóstą orbitą licząc od Słońca jest orbita Saturna (zaznaczona czerwoną strzałką). Gdyby umieścić "VY Canis Majoris" w centrum naszego układu (zamiast Słońca), to dosięgnęłaby ona gabarytowo właśnie aż do orbity Saturna, co pokazuję dokładnie na poniższym zdjęciu:


Robi wrażenie? To może jeszcze jedno porównanie. Otóż, gdybyśmy chcieli wypełnić całą powierzchnię VY Canis Majoris planetami wielkości naszej Ziemi, to potrzebowalibyśmy 70 000 000 000 000 000 takich planet. Światło, aby obiec tą gwiazdę potrzebuje do tego 8 i pół godziny. Dla porównania - światło, aby obiec całe Słońce potrzebuje "jedynie" 14 i pół sekundy. Przypomnijmy - światło pędzi z prędkością 300 tys. km / sekundę.


Teraz zobrazowanie tej "małej" różnicy wielkości na filmie - poniższe animacje to część artykułu, więc obejrzenie ich przed przejściem dalej jest konieczne. Uwaga: druga animacja kończy się akurat na "VV Cephei", drugiej co do wielkości gwieździe, nieznacznie tylko mniejszej od "VY Canis Majoris".



Druga animacja:



Poniżej przedstawiam porównanie wielkości za pomocą obrazków (kończy się na Antaresie). Polecam powiększyć obrazek:




Tak więc jak widać, jesteśmy naprawdę "niczym", jedynie małymi "pyłkami"...
Więc żyjmy dobrze, sprawmy, żeby w naszym "małym świecie" było dobrze. Kochajmy ludzi, póki żyją, stwórzmy im ten lepszy świat, bo tylko w takim małym, lokalnym świecie mogą poczuć się kochani. Dla Wszechświata są niczym, więc żyjmy tak, aby dla nas samych byli "kimś" i tak żebyśmy i my byli "kimś" dla innych.


Idąc za sugestią mojej ulubionej Kuzynki - Iwony, wstawiam utwór, który w sposób "muzyczny" doskonale zobrazuje (pozwoli usłyszeć?) przesłanie całego tego artykułu:

 

5 komentarzy:

  1. I proszę trafiłeś w mój ulubiony temat, wielkości we wszechświecie to coś czego nie potrafię ogarnąć, lubię nocą patrzeć w gwiazdy i czarną przestrzeń zastanawiając się gdzie to się kończy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się...Ja również uwielbiam gapić się w tą nieskończoną przestrzeń, tyle tylko, że mieszkając w mieście nie mam ku temu zbyt wielu okazji. A gdy już patrzę w górę to czuję się....mały, nic nie znaczący... Ostatni raz chyba udało mi się, gdy z kumplem siedzieliśmy sobie w nocy w parku pijąc piwko. Pamiętam, że naszło nas wtedy na refleksje odnośnie tego wszystkiego. Siedzieliśmy tak na ten ławce i jak wariaci gadaliśmy o Kosmosie. "Romantyczny" nastrój przerwała nam niestety Policja ;) A tak na poważnie - ogrom tego wszystkiego fascynuje mnie i przeraża jednocześnie.

      Usuń
  2. "...ogrom tego wszystkiego fascynuje mnie i przeraża jednocześnie." możemy uścisnąć sobie rękę" - Iwona

    OdpowiedzUsuń