sobota, 20 października 2012

Jesteś Bogiem

Tytułem wstępu. Z góry muszę zaznaczyć, że nigdy nawet nie miałem zamiaru oglądać tego filmu, gdyż całe to zamieszanie wokół postaci Magika było dla mnie jakieś takie niezrozumiałe. Myślałem sobie "No cóż, był sobie facet, pewnego dnia wyskoczył z okna i się skończyło. I tyle.". Masa ludzi codziennie popełnia samobójstwa, nawet w tej chwili, gdy to piszę ktoś gdzieś na świecie skacze sobie desperacko z 10 piętra, żeby odebrać sobie życie. Oczywiście wiedziałem kto to jest Magik i jaką muzykę tworzy, ale po pierwsze - nigdy nie przepadałem za hip-hopem i za całą tą subkulturą. Nic się również w tej materii nie zmieniło do dziś. Mimo wszystko, poznać ten świat (chcąc, czy nie chcąc) - musiałem, bo wychowałem się na wielkim szarym osiedlu, na którym wszystkie bloki wyglądały jak swoje własne klony, na parkingach stały Fiaty 125p, Syreny i Warszawy, a jedyną rozrywką była piaskownica, plac zabaw i trzepak do czyszczenia dywanów.
Więc doskonale czuję i pamiętam tamte wspaniałe "blokowe" klimaty. Piszę "wspaniałe", bo mimo całej tej szarości, to wszystko miało w pewien sposób swój klimat, klimat, który już nigdy się nie powtórzy. No i jasne, że wiedziałem czym jest "Kaliber 44" i późniejsza "Paktofonika", bo trudno było nie wiedzieć, wszak kasety krążyły po osiedlu cały czas. Kto to pamięta, to wie o czym mówię. Ale tak jak napisałem, nigdy taka muzyka mnie nie kręciła, bo od małego byłem zapalonym "rockowcem" i wolałem sobie posłuchać swoich utworów na starym psującym się "Jamniku", czy też później na walkmenie firmy "Sony". Ah, to były czasy, to już nigdy nie wróci...Ten klimat, ten luz cytując klasyka. Biorąc więc pod uwagę mój gust muzyczny, dość ciężko było mi się zabrać na obejrzenie filmu "Jesteś Bogiem". Powiem więcej - planowałem wogóle go nie oglądać. Na szczęście ciekawość wygrała z niechęcią. Zachęcony bardzo pochlebnymi recenzjami postanowiłem jednak sobie ten film obejrzeć. I cóż tu dużo mówić - nie żałuję ani jednej sekundy z tym filmem spędzonej i z dziką przyjemnością obejrzę go jeszcze raz.


O filmie. Film opowiada o historii powstania "Paktofoniki". Tak mówią oficjalne źródła i co ciekawe bardzo się mylą. Bo to nie jest absolutnie film o powstaniu zespołu, lecz historia o dramacie jednego człowieka. Historia tak wciągająca, że nie sposób nawet przez chwilę oderwać się od ekranu. Nie wiem na ile jest prawdziwa, co zostało dodane, a co pominięte, bo życiorys Magika znam "szczątkowo", mimo wszystko ten film, nawet gdyby nie opowiadał o postaci w niektórych kręgach - jakby nie patrzeć - wręcz kultowej, to nawet gdyby ten film był absolutną fikcją i opowiadał o kimś nieznanym - to i tak byłby to kawał świetnego kina. Polskiego kina zaznaczam, kina które już dawno zeszło na psy (nie ubliżając absolutnie zwierzętom, ani Panu Pasikowskiemu :). A mimo to, dzięki filmom takim jak "Różyczka", "Kret", "Dom zły", "Róża", czy właśnie teraz "Jesteś Bogiem" pojawia się w głowie światełko nadzieji, że może jednak wciaż potrafimy robić naprawdę doskonałe filmy. Startująca obecnie w kinach "Obława" z Marcinem Dorocińskim też mam nadzieję, że dorzuci do tego swoje kilka groszy. Ja przynajmniej w to wierzę. 

Co więc takiego jest w tym filmie, że tak wysoko go oceniam? Szczerze mówiąc, poza kilkoma nieścisłościami i niedopowiedzeniami, to chyba wszystko w nim gra. Po pierwsze jest to doskonały dramat z wiadomo jakim zakończeniem. Film bardzo sugestywnie przedstawia to co tak naprawdę skłoniło Magika do samobójstwa. Ten film jest przede wszystkim smutny, jest bardzo smutny. W tym filmie nie ma nic radosnego, a gdy już taki moment na chwile się pojawia, to widz autentycznie cieszy się razem z głównym bohaterem. I tutaj grzechem byłoby nie wspomnieć o roli Marcina Kowalczyka, który wcielił się w postać Magika. Ten dopiero co startujący aktor wcielił się w swoją rolę po prostu perfekcyjnie. Zagrał zwyczajnie, realnie, bez żadnych niepotrzebnych gestów, jednym słowem zagrał po prostu "prawdziwie". Mam nadzieję, że zobaczę go jeszcze w jakimś filmie, bo chłopak ma potencjał. Pozostała ekipa też spisała się doskonale. Obsada w tym filmie to był absolutny strzał w dziesiątkę.

Mnie osobiście ten film bardzo poruszył. Zagrał mi na emocjach, na uczuciach. A nie każdy film to potrafi. Wciągnął mnie do tego stopnia, że nawet muzyka, której w tle jest bardzo dużo (a przypominam, że nie lubię hiphopu) podobała mi się i jak dla mnie, była doskonale wkomponowana w obraz. Szkoda tylko, że większość młodych ludzi nie zobaczy nic więcej poza historią swojego idola i zespołu z dawnych lat. Nie zobaczą czegoś głębszego, nie zobaczą istoty tego doskonałego filmu.

Na zakończenie. Tego filmu nie można absolutnie odbierać, jako filmu o "Paktofonice". Zresztą nawet "fani" tego zespołu mają pretensje, że to trochę inaczej wyglądało w rzeczywistości. Ten film należy odebrać jako historię o dramacie jednego człowieka. Jako opowieść, jak to czasami życie potrafi się w jednej chwili rozsypać w drobny mak. Jako historię, która może dotknąć każdego z nas, bo przecież każdy z nas przeżywa w życiu swoje własne, osobiste dramaty...

Każdy z nas wiele razy w życiu upadał i się podnosił.
Magik niestety podnieść się już nie mógł...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz