wtorek, 16 października 2012

Joker vs. Joker


Tekst na razie krótki, tak jak ostatnio, będzie rozwinięcie :)
Z dedykacją dla Iwony :)

Jokerów jak wiadomo było dwóch. Dwóch, których zapisało się w historii kina, bo pomijam ekranizacje Batmana z lat 60tych.  Wiadomo oczywiście o jakich dwóch osobach będę tutaj pisał. A gdyby ktoś nie wiedział, to oświecę: Jack Nicholson i ś.p. Heath Ledger. Świętej pamięci, ponieważ, jakiś czas temu komuś niestety udało się popełnić na nim "samobójstwo". Ale nie o tym temat, może innym razem, tym razem tylko i wyłącznie o postaci Jokera, w którą to obu tym doskonałym aktorom udało się wcielić. Tym razem nie będzie rankingu, w stylu wyliczanki, który lepszy, gdyż obie te postaci traktuję na równi. Moim zdaniem, ani Nicholson nie jest lepszy od Ledgera, ani Ledger od Nicholsona. Są po prostu INNI. Tą są dwie całkowicie inaczej stworzone postacie, stworzone do dwóch zupełnie INNYCH filmów. Dlatego też z góry zaznaczam, że miejsce pierwsze zajmuje zarówno Nicholson, jak i Ledger. 



1. Heath Ledger.
Tutaj właściwie powinna wypowiadać się moja Kuzynka - Iwona, gdyż to ona jest większą fanką tego aktora, ale zważywszy na to, że właśnie zapewne śpi, zmuszony jestem sam o tym napisać :) Ledger był kapitalny w swojej roli, stworzył absolutnie ześwirowaną postać, przy czym co ciekawe - niesamowicie realną. Szaleństwo Jokera w wykonania Ledgera to wręcz przykładowa postać schizofrenii z pierwszej lepszej książki medycznej. Genialny w swej roli Ledger stworzył chyba najlepszą swoją "przedśmiertelną" kreację. Jego Joker był szalony, ale szalony w stopniu takim, że w to szaleństwo można było się wczuć. To było na tyle realne szaleństwo, że nawet w pewien sposób można było Jokerowi kibicować, bo można było się z nim utożsamić. Jakby nie patrzeć, to był w taki sam sposób zwariowany co Bruce, tyle, że w tą drugą, ciemniejszą stronę mocy. Ledgerowi należą się brawa, ale nie dla tego, że mu się umarło. Dlaczego piszę o jego śmierci? Ano dlatego, że wiele osób widzi w nim drugiego Jamesa Deana, tylko dlatego, że mu się "umarło". A to błąd. Miał wcześniej wiele fajnych ról, a Jokera zagrał naprawdę idealnie. Gdybym był zawodowym aktorem, to osobiście zaszczytem byłoby dla mnie zabić się po zagraniu właśnie takiej roli. Bałem się postaci Jokera, bałem się jak to może wyjść, bo przecież Jacka Nicholsona nikt pobić nie może i każdy kto będzie chciał go powtórzyć, to po prostu mu się nie uda. Tymczasem Ledger zrobił coś co mnie absolutnie zaskoczyło, stworzył innego Jokera, tak samo dobrego jak Joker Nicholsona. Tak samo dobrego i całkowicie innego. Co jeszcze lepsze, jak na obecne czasy i na wizję Nolana, tutaj przebił Nicholsona, bo tak samo jak Keaton nie pasowałby do filmów Nolana, tak też i Nicholson by nie pasował. Ledger dał radę. Chwała mu za to i niech spoczywa w pokoju.








1. Jack Nicholson.
Co tu pisać, facet przeszedł sam siebie w roli Jokera. Nicholson, tuż obok Keatona rządził pierwszym Batmanem. Te gesty, te emocje, to zwariowanie w jego oczach i gestykulacji, to jest coś czego nie można powtórzyć. Ba, nawet dialogi, które prowadził Nicholson w tym filmie to było jedno wielkie arcydzieło. Sceny, w których pojawiał się pomalowany Jack aż kipiały od szaleństwa. Facet stworzył postać totalnie nieobliczalną, postać, która jednocześnie budziła sympatię i fascynację, a z drugiej strony budziła grozę. Nie każdy aktor potrafi stworzyć taką mieszankę. Coś cudownego. Ale Nicholson zawsze grywał zdrowo zakręcone role, co ciekawe wypłynął na "wody Hollywood" dzęki naszemu rodzimemu reżyserowi, czyli dzięki Romanowi Polańskiemu, który to zatrudnił go do genialnego moim zdaniem - "Chinatown".  Jeśli chodzi o klimaty Burtona, to nikt inny nie byłby w stanie w taki właśnie sposób zagrać tej postaci. Diabelski uśmiech Jacka, szaleństwo bijące od niego. Arcydzieło. Gdybym miał głosować na najlepszą rolę Nicholsona, to zapewne Batmana wziąłbym pod uwagę. Aha, i moim zdaniem, co wyróżnia Nicholsona - budził pewien respekt, szacunek, a tego jednak Ledgerowi zagrać się nie udało. Ale to tylko ze względu na wiek tak myślę.  Tekst krótszy, niż w przypadku Ledgera, ale za to jedna scena więcej poniżej. Totalne szaleństwo ubrane we fioletowy garnitur.


 






I jako bonus, w ramach tematu, Joker - by Iwona Opara:


I jeszcze jeden bonus - a kto widział tego Jokera i ten film:


3 komentarze:

  1. Noooo!!! :D ... W tym starciu oczwiście wygrał Joker. Obejrzałam dokładne powyższe filmiki i już wiem dlaczego Joker Ledgera bardziej przypadł mi do gustu. Patrzyłam na niego od strony plastycznej. Nicolson wygląda jak żywcem wyjęty z komiksu, jest (to może być dziwne) za bardzo zadbany, ogarnięty. Ledger to mieszanka popapraństwa i drapieżności.............Właśnie odkryłam w sobie nowy fetysz :D
    Jeśli chodzi o grę aktorską, racje przyznaję Tobie. Nicolson ma szaleństwo w swojej prywatnej osobie, nie musi grać, a jesli już gra to przychodzi mu to z łatwością... ale popatrz tylko na Heathe'a ! Nie musi zbyt wiele pracować mimiką twarzy, żeby wzbudzić we mnie przerażenie a zarazem zachwyt :) Aaa... wielkie brawa dla charakteryzatorów za "oszpecenie" pięknej twarzy Ledgera. Takiego Jokera chcę oglądać! Ps: A obraz namalowałam z dziką przyjemnością przy soundtracku z "Mortal Kombat" . ;) ....czas najwyższy wyjśc z cienia "Pauli" i pozsotać Iwoną... - Iwona

    OdpowiedzUsuń
  2. W "Batman dead end" Batman zdecydowanie lepszy od Jokera. - Iwona

    OdpowiedzUsuń